Dzisiaj, po kilkudziesięciu latach od powstania NSZZ „Solidarność” Polska wygląda inaczej niż w 1980 roku. Jesteśmy w Unii Europejskiej, mamy wolne media, możemy bez ograniczeń komunikować się z całym światem. Jednak nie zawsze tak było.
W 1980 r. robotnicy podjęli walkę o godne życie, o prawo do wyrażania swoich poglądów o wolność. W tamtych czasach, upominanie się o swoje prawa wymagało dużo odwagi. Wcześniej, kiedy Polacy dopominali się o swoje prawa, zawsze kończyło się to tragicznie. Wydarzenia w Poznaniu w 1956 r., na Wybrzeżu w 1970 r., w Radomiu, komunistyczne władze krwawo tłumiły. Pomimo represji, pragnienie życia w normalnym kraju było silniejsze. Z tego pragnienia powstał NSZZ „Solidarność”.
Za początek powstania Związku uznaje się strajk w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. Jednak już w lipcu tamtego roku z powodu podwyżki cen mięsa, robotnicy z Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL Świdnik rozpoczęli strajk. Tak rozpoczął się „Lubelski Lipiec”. W kolejnych dniach dołączyli do nich pracownicy innych lubelskich zakładów pracy m.in. Fabryki Maszyn Rolniczych Agromet, Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów Ciężarowych, Lubelskie Zakłady Przemysłu Skórzanego oraz Lokomotywownia PKP. 17 lipca strajkować zaczął największy zakład w Polsce południowo-wschodniej - Huta Stalowa Wola. Strajki w Hucie trwały do 23 lipca. Wszystkie „Strajki Lubelskie” trwały do 25 lipca. Łącznie protestowało wtedy ponad 150 zakładów i ok. 50 tysięcy osób.
14 sierpnia strajk rozpoczęli pracownicy Stoczni Gdańskiej. Domagali się przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy, wzniesienia pomnika Ofiar Grudnia 1970 r., gwarancji nierepresjonowania strajkujących, podwyżek płac o 2 tys. zł oraz zasiłków rodzinnych jak w MO. Po tym jak dyrekcja stoczni wyraziła zgodę tylko na trzy pierwsze żądania, rozpoczął się strajk okupacyjny. Po kilku dniach stoczniowcy uzyskali to, czego się domagali. Ogłoszono zakończenie strajku, ale w stoczni pojawiała się delegacja 21 zakładów pracy z Bogdanem Lisem i Andrzejem Gwiazdą. Zaapelowali o kontynuowanie strajku. Trzy kobiety - Alina Pienkowska, Anna Walentynowicz i Ewa Ossowska zamknęły bramę Stoczni, aby powstrzymać stoczniowców przed opuszczeniem Stoczni. Można powiedzieć, że to one uratowały strajk.
Później wydarzania potoczyły się jak lawina. Powstał Miejski Komitet Strajkowy z Wałęsą jako przewodniczącym, do strajku zaczęły się przyłączać inne zakłady pracy z całej Polski. Protesty zmusiły władze do negocjacji a następnie do podpisania porozumień. Jednym ze zrealizowanych postulatów pracowników było utworzenie niezależnych, samorządnych związków zawodowych. 17 września w Gdańsku przedstawiciele zakładów pracy z całej Polski powołali ogólnopolski Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność" oraz Krajową Komisję Porozumiewawczą. Nazwę zaproponował Karol Modzelewski. 24 września "S" złożyła w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie wniosek o rejestrację i statut.
I chociaż tzw. karnawał „Solidarności” został przerwany wprowadzeniem przez władze stanu wojennego, Związek przetrwał. Co więcej, odwaga i niezłomna walka tysięcy ludzi przyczyniły się do odzyskania niepodległości przez Polskę i końca komunizmu.